Rozdział 3 - Odzyskanie brata
Dlatego wziął mnie na ramiona i zaniósł mnie do swojego pokoju. Czuwał przy mnie całą noc. Jego koledzy dawali mu wszystko co chcieli. Jednak on interesował się tylko mną. To był dla innych szok. Rano obudziłam się ze strasznym bólem głowy. Położyłam rękę na głowie , a Chris to szybko zauważył. Usiadł obok mnie i potrzymał moją rękę. Powiedział do mnie :
- Jejku , jak się o ciebie martwiłem. Myślałem , że więcej się nie obudzisz.
- ?????
- Pamiętasz mnie ?
- Jesteś ...... Chris tak ?
- Tak. Kogo straciłaś?
- Brata. Miał na imię Chris Velsac....
Popatrzyliśmy się na siebie nawzajem.
- Ja mam na nazwisko Velsac. Hehhhhh........ JESTEŚ MOJĄ SIOSTRĄ !!!!!!!
Przytuliłam się do niego i powiedziałam :
- Chris , bracie. Myślałam , że cię straciłam !
- Siostrzyczko , misiaczku.
Zamknęłam oczka. Zawsze tak do mnie mówił, jak się za mną stęsknił , zwłaszcza jak byłam bardzo malutka. Nie miałam pojęcia , że on jeszcze to pamięta. Później odsunęłam się od niego , a on patrzy się na mnie lekko zdziwiony.
- Co się stało ? - pyta się mój brat z uśmiechem na twarzy.
- Czemu do mnie nie pisałeś , ani nie dzwoniłeś ? Przez te dwa lata, kiedy uciekłeś z domu , ja wracałam pijana. Wiesz , że zawsze po takich rzeczach noszę w sobie poczucie winy......
- Przepraszam , że cię opuściłem , ale przez moją klątwę... bałem się , że zrobię ci krzywdę.
- Rozumiem cię. Ja też mam klątwę. Zresztą , sam ją widziałeś.
- No tak. Ukrywanie tajemnic nie jest naszą , najlepszą stroną co ?
- Noooo. *-* , to na pewno.
Potem zaczęliśmy się wszyscy śmiać. Nasz śmiech można by było usłyszeć w całym instytucie.
***
Usiadł na materacu , który dla niego naszykowałam 30 minut temu. Widocznie było mu na tym wygodnie. Uśmiechnęłam się do brata. Potem brat odwzajemnił mi uśmiech. Porozmawialiśmy trochę. Po naszej krótkiej rozmowie usiadłam obok brata. Zwykle boję się , że powiem coś nie tak, a on źle to przyjmie. - Ech, dlaczego życie musi być takie trudne? - pomyślałam sobie patrząc na podłogę , a później na brata. Chris zapytał się mnie o coś , na co nie znałam odpowiedzi. Oczywiście, dopóki nie zapytałam się o to pani Chortney. Wytłumaczyć to jednak pani umie i to bez dwóch zdań. Mianowicie brat mój zapytał się :
- Czy znasz może naszych strażników ? Czy nie ?
- Jednego , którego znam , to wiem , że ma na imię Gabriel. Chodzi do tej samej szkoły , ale jest ode mnie dwa lata starszy. A czemu się pytasz ?
- Bo mam jeszcze jeden sekret, o którym nikomu nie powiedziałem . Zamierzam ci do powiedzieć. Moi koledzy byli w pokoju, dlatego do ciebie przyszedłem.
- No dobra ....... zamieniam się w słuch.
- Chodzi o to , że oprócz Gabriela , znasz jeszcze dwóch strażników.
- Nie rozumiem.
- Ja jestem , a oprócz mnie jest jeszcze Sarah. Znasz ją.
- Tak , ona jest siostrą pani Chortney.
- Racja. Jednak jeszcze o czymś nie wiesz.
- Co.
- Sarah jest naszą opiekunką. Będzie nas chronić przed niebezpieczeństwem , jakie nam grozi.
- Czyli ?
- Będziemy mieć misję siostrzyczko. Od tego będzie zależeć , czy wszechświat zostanie całkowicie zniszczony , czy nie.
- Och...........
Po prostu zabrakło mi słów. Nie wiedziałam co powiedzieć. Byłam w kompletnym szoku. Brat wstał z miejsca i zaczął chodzić. Zawsze tak robi, jak się o mnie martwi. Później ma nerwicę i zacznie wszystko rozwalać. Podeszłam szybko do brata i próbowałam go uspokoić. Jednak na daremno. Na szczęście mam dar usypiania każdego, kiedy tylko mam na to ochotę. Po tym, niestety przydarzyło się coś, czego się nie spodziewałam. Położyłam brata w łazience i zamknęłam drzwi na klucz. Wzięłam z wysokiej komody strój do boju i go szybko założyłam. Wzięłam kołczan ze strzałami i łuk. Kołczan położyłam na ramieniu, a łuk przy sobie. Już byłam przygotowana do walki. Weszły jakieś stwory. Rzuciłam pierwszą strzałę w kark. Od razu trysnęła krew. Potem podszedł do mnie kolejny brzydal nr. 2 . Dźgnęłam go w brzuch. Gdy wyciągnęłam mój łuk z brzucha, to jego wnętrzności były już na podłodze , a brzydal padł na ziemię. Potem wyrzuciłam na podłogę butelkę z trucizną. Na szczęście była tylko dla wampirów. Nazwałam ich brzydalami, bo mieli na sobie oślizgłe macki i skrzydła z czarną krwią. Trucizna rozprzestrzeniła się dość szybko. Nie minęło pół minuty, a leżało już 300 martwych. Oprócz mnie. - Zabiłam wszystkie potwory po 20 minutach. Jak to ogóle jest możliwe?- pomyślałam. Nagle ktoś zapukał do drzwi. Wyciągnęłam moją ostatnią strzałę i przeszłam do pozycji walczącej. Tzw. POZYCJA ŻÓŁWIA. Nie będę jej wam tłumaczyć, bo to jest dziwna pozycja. Od razu zapewne będziecie się śmiać. Po pięciu minutach otworzyły się drzwi i ukazuje się przy nich Brooklyn. Trochę jest to dziwne, bo nagle do mnie przychodzi, a nie widziałam jej z miesiąc od naszego ostatniego spotkania.
***********************************************************************************************Oto wasz nowy rozdział. Pisałam go razem z drugim, dlatego go wstawiłam wcześniej. Mam nadzieję, że wam się spodoba. Pamiętajcie jednak o mojej prośbie. Żeby pojawił się nowy rozdział (tak na serio), to musi być 12 wyświetleń i chociaż jeden komentarz pod rozdziałem. Miłego wieczoru wam życzę. Pa !!!!!! :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen4U.Com